Większość małych przedsiębiorców uważa, że państwo polskie rzuca im kłody pod nogi. Rząd próbuje – przynajmniej wg zapewnień – poprawić ich sytuację, jednakże na ile są to zabiegi udane?

 

Grzech główny: wysokie koszty zatrudnienia i ZUS

W związku ze wzrostem prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia brutto w gospodarce narodowej (4765 zł) w tym roku składki do ZUS przekroczą 1300 zł w skali miesiąca. Co prawda, początkujący przedsiębiorcy prowadzący jednoosobową działalność gospodarczą lub ci o najniższym przychodzie zapłacą mniej, ale to wciąż tylko stosunkowo niewielka część wszystkich płatników. Ktoś musi dotować sypiący się w posadach system… A rokowania w stosunku co do wysokości emerytur są coraz bardziej pesymistyczne. Pracodawca zatrudniający pracowników z tytułu umowy o pracę nie tylko musi opłacać składki na ubezpieczenie zdrowotne i społeczne, ale też finansować płatne urlopy oraz przez 30 dni zwolnienie zdrowotne. Wyjątek stanowi przypadek zatrudniania osób powyżej 50. roku życia, którym przedsiębiorca opłaca tylko 14 dni chorobowego.

Niejasne i niespójne przepisy

Politycy zajmują się głównie walką o władzę, w związku z czym najczęściej w mniejszym stopniu skupiają się na ulepszaniu prawa. Częstokroć ani przedsiębiorca, ani urzędnik nie wiedzą, jak interpretować poszczególne przepisy, jednakże w takim przypadku to urzędnik posiada większą swobodę w ich interpretacji. Symptomatyczny jest wpis, jaki umieścił ostatnio na swoim profilu facebookowym dr ekonomii Sławomir Mentzen:

Przedsiębiorcy bardzo często boją się wnioskować o zwrot VAT. Wynika to z tego, że złożenie takiego wniosku wiąże się z kontrolą rozliczeń firmy przez urząd skarbowy. Kontrola podatkowa jest jedną z ostatnich rzeczy, o które człowiek chciałby wnioskować. Podejrzewam, że większą popularnością cieszyłyby się wnioski o dobrowolną wizytę u dentysty lub proktologa niż o wizytę w firmie urzędnika. Z tego powodu przedsiębiorcy zamiast złożyć wniosek o zwrot VAT, przenoszą tę nadwyżkę na kolejny miesiąc. Niektórzy robią to latami. Niestety wciąż nie wszyscy wiedzą, że nie można tak tej nadwyżki przenosić w nieskończoność. Przedawnia się ona dokładnie tak samo jak normalny podatek. Co?! Krzyknie zaskoczony przedsiębiorca. A z jakiego przepisu ma to niby wynikać?! I tu zaczyna się najciekawsza część tej historii. Otóż z żadnego przepisu tak nie wynika. Ordynacja podatkowa reguluje termin przedawnienia zobowiązania podatkowego i milczy na temat przedawnienia przeniesienia nadwyżki podatku VAT na następny miesiąc. Sprawa tego przedawnienia budziła kiedyś kontrowersje, zapadały, jak to zwykle bywa, sprzeczne wyroki, aż w 2009 roku Naczelny Sąd Administracyjny uchwałą siedmiu sędziów orzekł, że poprzez analogię należy do nadwyżki podatku stosować przepis o przedawnieniu podatku. „Roma locuta, causa finta”. No dobrze, a skąd biedny podatnik ma o tym wiedzieć? Załóżmy optymistycznie, że przedsiębiorca, nie chcąc wpaść w problemy, przeczyta ze zrozumieniem całe nasze prawo podatkowe. Zamiast rozwijać swój biznes, zacznie nocami zaczytywać się w obowiązującej go ordynacji podatkowej, ustawach o VAT, PIT, CIT etc. Czy znajdzie tam przepis mówiący o zakazie przenoszenia dowolnie długo nadwyżki VAT? Nie znajdzie. Czy wyrok NSA jest w Polsce źródłem prawa? Nie jest. Czy podatnicy mają obowiązek znać wszystkie wyroki NSA? Oczywiście nie mają. Czy podatnik ma więc prawo myśleć, że może przenosić ten VAT? Powinien mieć prawo tak myśleć. Innego zdania jest nasza skarbówka i nasi kochani ustawodawcy. Jeżeli ktoś złoży wniosek o zwrot VAT, w którym zawierają się kwoty przenoszone na kolejny miesiąc, a już przedawnione, to grozi za to grzywna w wysokości dwuletnich zarobków lub kara pozbawienia wolności. Czyli można za to pójść siedzieć. Ale to nie koniec. Urząd skarbowy nałoży na nas dodatkowo 30% od przedawnionego podatku, do tego jeszcze kary za składanie nierzetelnych deklaracji podatkowych. A wszystko dlatego, że przedsiębiorca lub jego księgowy nie zna jednego wyroku sprzed 10 lat. I wiele nieświadomych firm składa taki wniosek, zakładając sobie tym samym nieświadomie pętlę na szyję. Można by tych wszystkich problemów uniknąć, ale posłom od 10 lat nie chciało się dodać do ordynacji podatkowej tego jednego króciutkiego przepisu, który wprost informowałby o przedawnieniu. Niestety, jak możemy od lat codziennie obserwować, mają oni ważniejsze sprawy na głowie i nie mają czasu zająć się tą drobnostką.

Cdn.